piątek, 18 grudnia 2020

Zobaczyć Kraków...

Moim marzeniem od dawna było zobaczyć Kraków, podobnie jak kiedyś zobaczyć Paryż.  Od tego czasu  już trzy razy byłam w Paryżu, nawet Rzym znam nie najgorzej, a Tokio jak własną kieszeń, a Kraków do tego roku był wciąż gdzieś w planach.

Owszem, byłam w Krakowie z całą rodziną 24 lata temu, dzieci były małe, nie interesowało ich zwiedzanie muzeów, kościołów i jak to wyjazd rodzinny, był pełen niespodziewanych zwrotów akcji, bo albo złapaliśmy gumę po drodze, więc przyjechaliśmy później, albo okazało się, że zamieszkaliśmy przy Montelupich, przy areszcie czy więzieniu i całą noc skazani i ich goście stojący pod murem , dość głośno dyskutowali i nie dawali nam spać. No więc my zmęczeni po nieprzespanych nocach, dzieci marudzące, ukrop z nieba bo sierpień, a Kraków to nie Kołobrzeg gdzie zawsze wieje orzeźwiająca bryza od morza... całe stare miasto było w remoncie i pamiętam z tamtych czasów tylko Wawel, Kopiec Kościuszki i ogród zoologiczny. Aha i smaczne precle sprzedawane na ulicach z wózków.

Tak więc w sierpniu 2020 roku, mimo coronovirusa i rozmaitych zaleceń ze strony władz udało nam się odwiedzić Kraków.

Zarezerwowaliśmy niewielki apartament w hoteliku tuż za Wisłą niedaleko Wawelu, moim zdaniem troszkę za daleko od centrum miasta, zwłaszcza, że wybraliśmy wyjątkowo upalny termin naszego pobytu w Krakowie i trochę napocić się trzeba było, żeby dojść do centrum miasta (np. pod Sukiennice). Jednak do tego, żeby wyszły dobre zdjęcia nieodzowne było błękitne niebo i słońce, więc mogę uznać, że pogoda nam dopisała. Ostatniego dnia pobytu lało od rana więc wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

Nie rozwodząc się długo nad fenomenem Krakowa, mogę napisać, że mnie zachwycił. 

Jest zupełnie inny niż znane mi dotąd, stare miasta ale wzbudza podobne emocje. Można się zgubić w  wąskich uliczkach Kazimierza podobnie jak w Rzymie.  Przy muzeum Czartoryskich jest Brama Floriańska a obok Galeria Sztuki Współczesnej, można kupić obraz, można obejrzeć, ale osobiście poczułam się nieco jak na Montmartre w Paryżu. 

Zwiedziliśmy Katedrę na Wawelu, Muzeum Narodowe, Muzeum Czartoryskich, oczywiście Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, do którego m.in. przyjechałam no i na więcej czasu nie starczyło bowiem mieliśmy tylko 3 dni na ten wyjazd a czas leciał nieubłaganie.

Koniecznie muszę się jeszcze przynajmniej raz wybrać do Krakowa, bowiem Kraków ma tak wiele do zaoferowania, że nie wiem ile czasu trzeba, żeby wszystko co mnie interesuje zobaczyć. Tyle pięknych kościołów pozostało do dokładnego obejrzenia, kamienic, a jedna piękniejsza od drugiej, kilka muzeów w tym sztuki współczesnej, ale także z dziełami polskich wybitnych malarzy, których nie widziałam. Pozostał Kazimierz, który tylko liznęłam i wreszcie Cmentarz Rakowicki, na którym pochowany jest m.in. wielki człowiek, mecenas sztuki Feliks Manggha Jasieński, którego muszę koniecznie odwiedzić, z racji i Jego i mojej miłości do sztuki japońskiej.  

No więc czekam na koniec pandemii i w drogę...





































7 komentarzy:

  1. witaj ponownie, brakowalo mi twoich wpisow. Krakow kiedys znalam, ale to bylo dekady temu, teraz nierozpoznawalny, a wizyty nie ma w planach. wesolych swiat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za wizytę, a Ciebie można gdzieś zobaczyć> poczytać, byłoby miło wpaść z rewizytą, chyba mieszkasz za oceanem czy się mylę?

      Usuń
    2. Tak, wciaz jestesmy w Karolinie Polnocnej. Mam prywatny blog na WordPress. Probowalam wyslac kluczyk, ale wymagana jest email. Wciaz mam maila na starym portalu artdeco1@gazeta.pl wyslij mi twoj adres to podesle kluczyk ponownie. WP bardzo utrudnia ogladanie blogow, ale nie chce ponownie sie przenosic, zajelo mi miesiace dolaczenie starych zdjec wiec juz u nich zostane.

      Usuń
    3. ok już wysłąlam maila do Ciebie... pozdrawiam

      Usuń
    4. mam nadzieje, ze bedzie dzialac przyjelo dodanie na maila, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Kraków uwielbiam, o każdej porze roku, mam trochę ponad godzinę jazdy samochodem wiec często bywam. Jest piękny. Miło było pozwiedzać z Tobą. Serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Że też udało mi się przegapić ten wpis! Jak będziesz sie wybierała nastepnym razem, to proszę, na dłużej i w tym czasie, co ja :) Połazimy razem, a potem zawiozę cię do Lanckorony, koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Z Zamościa do Hrubieszowa niezbyt długa droga...

Przy okazji wyjazdu do Zamościa, odwiedziliśmy Hrubieszów. Z mojego domu na Kaszubach do Hrubieszowa jest 754 km natomiast z Zamościa to tyl...